Ku zdziwieniu wielu osób, nie padłyśmy sobie rozpłakane w ramiona, gdy zobaczyłyśmy nasze twarze na dworcu Grand Central. Było jak zawsze, tak jak miało być. Nawet najdłuższa rozłąka nie sprawiła, abyśmy miały się czuć jakoś niezręcznie. Nie ma co się dziwić, w XXI wieku ciężko jest stracić kontakt mając dostęp do komputerów i telefonów. No i dochodzi najważniejsza rzecz: obie byłyśmy zbyt przejęte faktem, że po 22 (lub jak w niektórych przypadkach 23 ;P) latach obie znalazłyśmy się w tak popularnym Nowym Jorku!
Kolejka do statku na Liberty Island zdawała się nie mieć końca. Będąc jednak w wyjątkowym towarzystwie, jakim zaszczyciły mnie Kasia, Hanna i koleżanka Hanny, Karolina, to nie miało znaczenia. Czas przeleciał na rozmowach i śmiechu, co można było tylko uznać za kolejną atrakcję tego dnia.
Na koronę statuy nie mogłyśmy wjechać. Trzeba bookować bilety już na co najmniej 3 miesiące przed ;P
World Trade Center Memorial
Flatiron Building
Empire State Building. Chciałam wjechać na samą górę, ale 50$ to trochę dużo jak na moją kieszeń ;P Ale następnym razem pojadę!
Grand Central Terminal
The New Colossus
"Give me your tired, your poor,
Your Huddled masses yearning
to breathe free,
The wretched
refuse of your
teeming shore.
Send these, the homeless,
tempest-sty to me,
I lift my lamp
beside the golden door!"