Dzisiaj popracuje tak jak zwykle do 17, a potem hostka zawozi mnie na lotnisko i WITAJ, O KRAINO WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI!
Aby jednak mieć co ze sobą zrobić tego ranka postanowiłam dodać notkę. Drobne wspomnienie z wspaniałego weekendu, gdy to Connecticut odwiedziło swoją sąsiadkę Massachusetts.
Kasia przyjechała do mnie w piątek wieczorem (czerwiec). Pokazałam jej Boston Harbor, nacieszyłyśmy się zachodem słońca i wróciłyśmy do mnie, gdzie oczywiście plotkowałyśmy. Następnego dnia: przystanek Boston i Cambridge! W niedzielę planowałam zabrać ją do Polskiego Kościoła w South Boston na mszę, ale przez "skypowanie" z naszą siostrą z Vegas poszłyśmy spać po 3 w nocy. Jak można się domyśleć, nie udało nam się dojechać do Bostonu na 11 :D Ale zjadłyśmy pyszny lunch/obiad w Polskiej restauracji - pierogi ruskie i placki ziemniaczane. Tak, niby takie proste dania, a tak się za nimi tęskni. Popołudniu Kasia już musiała wyjeżdżać, ale nie ma o co płakać, w końcu jeszcze DZISIAJ spotkam się i z nią i z Sandrą! (Vegas, baby, Vegas!!)
A tutaj trochę więcej zdjęć z morskiej wyprawy ;)