piątek, 24 lipca 2015

Rajzefiber - czyli jak przeżyć dzień z supłem nerwów w brzuchu

TO JUŻ DZISIAJ! Już dzisiaj o 7.29 wylatuje mój samolot do Vegas! AAA! Od kilku dni ciężko jest mi zasnąć.
Dzisiaj popracuje tak jak zwykle do 17, a potem hostka zawozi mnie na lotnisko i WITAJ, O KRAINO WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI!

Aby jednak mieć co ze sobą zrobić tego ranka postanowiłam dodać notkę. Drobne wspomnienie z wspaniałego weekendu, gdy to Connecticut odwiedziło swoją sąsiadkę Massachusetts.
Kasia przyjechała do mnie w piątek wieczorem (czerwiec). Pokazałam jej Boston Harbor, nacieszyłyśmy się zachodem słońca i wróciłyśmy do mnie, gdzie oczywiście plotkowałyśmy. Następnego dnia: przystanek Boston i Cambridge! W niedzielę planowałam zabrać ją do Polskiego Kościoła w South Boston na mszę, ale przez "skypowanie" z naszą siostrą z Vegas poszłyśmy spać po 3 w nocy. Jak można się domyśleć, nie udało nam się dojechać do Bostonu na 11 :D Ale zjadłyśmy pyszny lunch/obiad w Polskiej restauracji - pierogi ruskie i placki ziemniaczane. Tak, niby takie proste dania, a tak się za nimi tęskni. Popołudniu Kasia już musiała wyjeżdżać, ale nie ma o co płakać, w końcu jeszcze DZISIAJ spotkam się i z nią i z Sandrą! (Vegas, baby, Vegas!!)













 Zakończenie sobotniego dnia: Marry-Go-Round!


A tutaj trochę więcej zdjęć z morskiej wyprawy ;)





sobota, 18 lipca 2015

Boston Sea Party

Nadrabiamy, nadrabiamy! Dzisiaj chciałam pokazać zdjęcia z 6. czerwca, kiedy to wraz z Hanną udałyśmy się na Boston Sea Party - impreza na statku. Wyjście było spontaniczne, bilety kupiłyśmy 2 dni przed. Była to jedna z najlepszych imprez na którą się udałam!

Dochodząc do naszego statku zatrzymano nas 2 razy - na kontrolę biletu oraz na sprawdzenie torebki. Gdy zobaczyłam trzecią "przeszkodę" już nie wiedziałam, co jeszcze chcą sprawdzić. Przez hałas nie dosłyszałam co uprzejmy pan do mnie mówi, zobaczyłam jednak, że coś trzyma. Coś jak pieczątka? No tak, często przy wejściu na imprezę dają pieczątkę na rękę! Wyciągam dłoń i czekam na nowy "tatuaż". Facet patrzy się na mnie zdezorientowany, ja już też nie wiedziałam o co chodzi. Spojrzałam na Hannę, która przechodząc obok innego pana po prostu dostała owe czarne coś. Aaaa a więc dostajemy coś za darmo? Super! Cała czerwona odebrałam, jak się okazało, napój na kaca ;D Dostałyśmy również coś jak naszyjniki oraz świecące patyczki.
Rejs trwał 3 godziny i miałam okazję zobaczyć Boston z najpiękniejszej strony.
Dodatkową atrakcją były samoloty nisko przelatujące nad naszymi głowami :)





















Zdjęcie zrobione przez fotografa. Miałyśmy ten zaszczyt ;)

wtorek, 14 lipca 2015

More and more and more and more.. of Boston ;)

JUŻ POŁOWA LIPCA!

Najważniejsza rzecz: w zeszłym tygodniu dostałam maila z agencji, że to już tyle czasu u mnie minęło i mają nadzieję, że spędziłam go niesamowicie, ale pora myśleć o bilecie powrotnym... Tak, to był znak, że muszę zdecydować, czy przedłużam czy wracam. I zgadnijcie co? Zostaję 6 miesięcy dłużej! Tak więc moi kochani, którzy czekacie na mnie w Polsce: do zobaczenia za rok w lipcu!
Reakcja moich hostów też była bardzo miła. Wieczorem, gdy dziewczynki już były położone spać, zeszłam na dół aby z nimi porozmawiać. Moja hostka zapytała się, co ja chcę w takim razie zrobić. Na moją chęć zostania gorąco mnie przytuliła i powiedziała, że mogę zostać z nimi jak długo zechcę, nawet na zawsze haha :) To naprawdę miłe, gdy dobrze dogadujecie się z hostami i oni również okazują, że bardzo was lubią.

Za 2 tygodnie będę już w LV, a tu tyle do nadrobienia. Postanowiłam dzisiaj dodać zdjęcia z pewnego mojego samotnego wypadu do Bostonu. Mam z tego dnia wiele przyjemnych wspomnień.