wtorek, 7 lipca 2015

Fly High My Friend!

Przez własne lenistwo mam sporo do nadrobienia a przede mną ma się jeszcze tyle wydarzyć... 

Dzisiaj bez zdjęć, za to z historią i morałem. 
Dobra część postu: zabookowałam w zeszłym tygodniu bilety do Las Vegas! Sandra, szykuj się, bo z Kasią nadchodzimy!! Tak więc 24 lipca lecę odwiedzić swoją przyjaciółkę w Nevadzie.  Kilka dni w LV a następnie podbój Kalifornii. Niestety nie obyło się bez przygód. Ponieważ Kasia wyleci kilka dni przede mną, musiałam kupić nam bilety osobno. Dla niej poszło bez problemu - dla siebie już miałam pod górkę. Nie wiedząc dlaczego nie mogłam zapłacić za swój bilet! Po kilku bezskutecznych próbach postanowiłam zadzwonić do linii lotniczych co było największą pomyłką w moim życiu.
Po 5 min bawienia się z automatyczną sekretarką musiałam czekać kolejne 15 aż ktoś rzeczywisty w końcu się odezwie. W życiu nie rozmawiałam z tak niezadowolonym ze swojej pracy człowiekiem. Już panie w polskim urzędzie są "milsze" - to powinno wam przybliżyć obraz tego, z czym miałam do czynienia. Już i tak było mi trudno, bo rozmawiać przez telefon po angielsku nie jest prostą sprawą. Do tego moje kochane host dzieci hałasowały za ścianą, dźwięk w słuchawce był nieco szeleszczący, a akcent mojego rozmówcy był krótko mówiąc beznadziejny. Jak na kogoś, kto sam nie jest Amerykaninem - no proszę was, nie z takim angielskim - był bardzo niecierpliwy. Zważając na wszystkie powyższe przeciwności losu nic chyba dziwnego, że po 3 zdaniach już musiałam poprosić pana o powtórzenie co do mnie powiedział. Szczęka dosłownie mi opadła słysząc w ospowiedzi "EHHHH (TAK, WESTCHNĄŁ JAKBYM BYŁA WRZODEM NA D*PIE!), ma'am...." i powtarza jeszcze raz, równie szybko, równie beznadziejnie. Po 5 min rozmowy wybiło mi i sama ostrzejszym tonem "wytłumaczyłam" mu, że jak sam zauważył nie jestem Amerykanką, dzieci hałasują za ścianą, bla bla i naprawdę bym doceniła jakby powtarzał POWOLI. Gdybym nie była dość długo w Ameryce pomyślałabym, że to ze mną jest coś nie tak, bo facet ostentacyjne dawał mi do zrozumienia, że to ja jestem idiotką. Gorzej dla niego, nie dam sobie w kaszę dmuchać. Wiem, że rozmowa była nagrywana i że bycie miłym się opłaca tak więc powstrzymywałam swój temperament, ale zaraz po powrocie do domu z LV z pewnością pozostawię na stornie tych linii bardzo nieprzyjemny komentarz. Oczywiście koniec rozmowy był taki, że facet bookując mi bilet i tak nic nie zdziałał i nie był w stanie mi powiedzieć dlaczego nie mogę kupić kolejnego biletu, choć wszystko teoretycznie jest w porządku.

Tak więc moje morały z tej historii:
1. Bookujcie bilety jak najwcześniej i przez lotnisko, nie prywatnych stron linii lotniczych. Lot może wydawać się tani ale w trakcie bookowania biletu okazuje się, że płacicie za wszystko, nawet za siedzenie!
2. Lepiej nie dzwonić na lotnisko dopóki to naprawdę, naprawdę, naprawdę jest konieczne.
3. Nie pozwólcie rozmówcy robić z was idioty/ki
4. Nie bookujcie z tych samych linii lotniczych biletu 2 razy w ciągu jednego dnia. Strony czasami "pamiętają" i, jak w przypadku linii lotniczych, ponowny zakup jest możliwy dopiero na drugi dzień.
5. Uważajcie na Spirit Airlines. Po powrocie z LV będę mogła o nich coś więcej powiedzieć, ale czytając o nich opinie aż się boję czy w ogóle gdzieś polecę. Często opóźniają loty, a nawet odwołują. Przeważnie bez konkretnego powodu.

1 komentarz: