środa, 10 grudnia 2014

Byle do przodu ;)

Od mojego przyjazdu do Newton minął prawie tydzień a już tak wiele rzeczy się wydarzyło!

W piątek wieczorem miałam raczej czarne myśli. Nie wiedziałam jeszcze jak dokładnie ma mój plan dnia wyglądać, nie znałam otoczenia a już tym bardziej nikogo z okolicy. Po raz pierwszy czułam się tak samotnie! Teraz wiem, dlaczego wszystkie Au Pair mówią, że pierwszy tydzień jest najgorszy.
Na szczęście jeszcze jak byłam na lotnisku odezwała się do mnie inna Au Pair z Newton, również polka! Spotkałyśmy się w sobotę i już po pierwszych 5 minutach największy stres jaki się we mnie nagromadził od przyjazdu do stanów mnie opuścił. Hanna jest super miła i pomocna! Zabrała mnie w sobotę do kilku miejsc i już pokazała sklep, w którym są same przeceny ;) Oczywiście musiałam kupić sobie lakier Essie - pierwsze marzenie spełnione :D

W niedzielę siedziałam 5 godzin z dziećmi. Jeszcze nie wyczułam ich wtedy i trochę było to chaotyczne, ale miałam po 17 jechać z Hanną do Bostonu więc jakoś przeżyłam ten dzień ;)

No i oczywiście - BOSTON! Byłam pod wrażeniem. Nadal jestem! Nie mam dużego porównania bo za dużo w stanach jeszcze nie zwiedziłam, a w centrum NY byłam pół dnia z czego większość czasu spędziłam w autokarze... ale Boston dla mnie wygląda właśnie jak NY tyle że nie ma aż tylu wysokich budynków, jest znacznie mniej ludzi na ulicach i co najważniejsze - jest znacznie czyściejszy! W NY niestety uwagę przykuwają hołdy worków na śmieci wystawione na ulicach, w Bostonie nie ma czegoś takiego. Niedziela była bardzo mroźna, po zaledwie pół godzinie nie czułam nóg i rąk, ale mało mnie to obchodziło. W końcu byłam w Bostonie! (będę to powtarzać pewnie jeszcze kilka razy :D)

META! :D


Bostońska biblioteka:

Kocham tak przystrojone drzewka!

I najlepsze:

W poniedziałek po raz pierwszy prowadziłam samochód na amerykańskich ulicach.
Ja.
Prowadziłam samochód.
Na amerykańskich ulicach.
Samochód z automatyczną skrzynią biegów.
Po raz pierwszy!!
Jak pierwszy raz nacisnęłam hamulec to myślałam, że urwałam host mamie głowę ;D Ale powiedziała, że mam się nie przejmować bo wie, że początki są trudne ;) Po kilku metrach przyzwyczaiłam się do nowych hamulców i jakoś nei miałam większego problemu z przystosowaniem się do 2 pedałów a nie 3. Pojechałam po dziewczynki oraz przywiozłam je całe i zdrowe z powrotem. Jestem zdolna :D
Wczoraj, gdy siedziałam w domu z dziewczynkami wzięłam inne podejście do nich. Trzeba pozwolić im się bawić w co chcą, ale jak nie mają same na siebie pomysłu to szybko muszę mieć coś przygotowane w zanadrzu. Tak więc, wymyśliłam jeszcze rano, że będę z dziewczynkami robić świąteczny papierowy łańcuch. Sama nie potrafię w to uwierzyć, ale one nigdy wcześniej tego nie robiły! Też już wiem, kiedy dziecko naprawdę czegoś chce, a kiedy tylko marudzi i nie powinnam na to zwracać większej uwagi bo będzie tylko gorzej. Mam nadzieję, że dziś będzie tak samo jak wczoraj i poradzę sobie z tymi kochanymi potworkami :) Kiedy chcą, są przeurocze, ale potrafią dać też w kość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz