czwartek, 25 grudnia 2014

Jingle Bells, Jingle Bells... ;D

Aaa ile mam do nadrobienia! Ile do opowiedzenia! ILE ZDJĘĆ DO DODANIA! Ale wszystko z czasem ;)

Najpierw to, co jest na bieżąco, czyli moje pierwsze AMERYKAŃSKIE ŚWIĘTA ;D
Szczerze, to mimo, że atmosfera naprawdę była miła i świąteczna to wolę święta w Polsce... dlaczego?

Normalnie święta obchodzi się tu tak: 24 grudnia dzieci idą spać, a rodzice kładą prezenty pod choinkę, aby następny dzień zacząć od rozpakowywania mikołajowej niespodzianki. W świątecznym humorze przechodzi się do świątecznego obiadu, który godzinowo przypada na polski czas kolacji. A przynajmniej słyszałam,  że tak to się tu obchodzi ;)
W moim przypadku było trochę inaczej. 24 grudnia od rana przygotowywaliśmy się na gości. Najpierw tworzyliśmy świąteczny domek z imbirowego ciasta. Chciałabym, aby ta tradycja przybyła do Polski :D Polega to na kupieniu domku z imbirowego ciasta (jakby ktoś się tego jeszcze nie domyślił ;D ) a następnie - dekorowaniu go. Dzieci mają przy tym dużo zabawy :) Potem piekliśmy imbirowe ciasteczka oraz czekoladowe ciasto, a na koniec wszystko dekorowaliśmy. Popołudniu przyjechali rodzice host taty oraz jego siostra ze swoją rodziną. Łącznie było 14 osób, w tym 6 dzieci. Rodzina host rodziny została na noc i na drugi dzień około południa jechali w góry na narty. Dlatego też świąteczną kolację mieliśmy w środę.
Z początku się stresowałam, nie wiedziałam jak to ma wyglądać. Trochę uspokoił mnie fakt, że jest ze mną poprzednia Au Pair mojej host rodziny (Frida, wróciła prosto ze swojego miesiąca podróży na święta, wylatuje w poniedziałek), tak więc nie czułam się osamotniona. Cóż, i tak bym się nie czuła w ten sposób, bo rodzina hostów była bardzo miła i ciekawa, jak się mają różne rzeczy w Polsce lub w Szwecji (poprzednia Au Pair jest Szwedką). Furorę po kolacji zrobiła Żubrówka, którą dałam hostom jako prezent, gdy do nich przyjechałam :D Pili ją z samym lodem... odważni haha :D
Dzieci w końcu poszły spać, a dorośli jeszcze trochę posiedzieli razem (w tym ja i Frida), po czym znieśliśmy prezenty pod choinkę.
Na drugi dzień nie dane mi było się wyspać. Dzieci po 7 już szalały na dole grzecznie nie otwierając prezentów spod choinki. Czekali aż wszyscy się obudzą i zejdą. Czekają... BUDZĄC wszystkich krzykami chciałam napisać :D Wszyscy byli w piżamach, co dla mnie było dziwne, ale też właśnie wprowadzało ten amerykański, świąteczny nastrój.
Wiem, że wiele osób pisze ile to dostało od hostów prezentów i w ogóle... moja rodzina jest średnio zamożna więc dostałam coś bardziej na wzór upominku w porównaniu do innych Au Pair, ale dla mnie największym prezentem jest fakt, że trafiłam do naprawdę dobrej rodziny. A tak przynajmniej sobie mówię :D
Dostałam czekoladę, którą znalazłam w SWOJEJ skarpecie przy kominku. Tak, moja rodzina zamówiła specjalnie dla mnie skarpetę z moim imieniem :D Dostałam również kartę z 25$ na zakupy na Amazon. Od Fridy za to dostałam perfumy Victoria's Secret! Wiem, że komuś ciężko jest wybrać zapach, ale tym razem to był z jej strony strzał w dziesiątkę. Są niesamowite i od dziś moje ulubione! Jeden o zapachu czerwonej śliwki i frezji - Pure Seduction (ten jest najlepszy :D), a drugi o zapachu jabłka fuji i wanilii - Passion Struck.
Ja dziewczynkom dałam maskotki, które zakupiłam jeszcze w Polsce, a Fridzie...czekoladki. Niezręcznie, wiem, ale co miałam jej dać skoro niedługo wyjeżdża? Miałam dołożyć jej bagażu, który ma już wyważony? Postawię jej kawę w Starbucksie ;) Host rodzicom kupiłyśmy prezent z Fridą na pół. Jak tylko przyjechała 23 grudnia to razem zasiadłyśmy przed laptopy, wybrałyśmy zdjęcia i wysłałyśmy zamówienie, aby tego samego dnia wieczorem odebrać kalendarz na 2015 rok ze zdjęciami dziewczynek. Bardzo się z tego ucieszyli i byli zachwyceni, że zdążyłyśmy to zrobić :)

Popołudniu miałam czas porozmawiać z rodziną na Skype. Były też moje małe kuzynki. Za każdym razem, gdy Julia (8 lat) grała kolędę na skrzypcach - płakałam. Nie chodzi o to, że tęsknię. Po prostu to są moje pierwsze święta bez MOJEJ rodziny. Na szczęście XXI wiek daje duże możliwości i "jestem" na rodzinnym zdjęciu świątecznym - co prawda ja jestem w laptopie, ale to zawsze coś haha :D
Teraz, wieczorem gdy już goście pojechali, a wszystko wróciło do (prawie) normy jestem padnięta. Dziewczynki mają wolne do końca przyszłego tygodnia, więc będzie trochę więcej roboty, ale host mama już zapowiedziała, że to będzie czas zwiedzania muzeów i parków technologicznych - zwiedzę coś nowego :D


Gingerbread House! xD



Moje prezenty dla dzieci



Kocham tę choinkę! A na jej szczycie jest Elf. Również popularna rzecz w stanach. Elf pojawia się 1 grudnia. Codziennie pojawia się w innym miejscu domu i obserwuje dzieci, aby w nocy zdać relację Świętemu Mikołajowi, czy były grzeczne. Dzieci każdego dnia szukają Elfa i wiedzą, że nie mogą go dotknąć, bo inaczej Elf straci magiczną moc. Elf po raz ostatni pojawia się 24 grudnia.


Moja trochę srakowata skarpeta - ale i tak się z niej cieszę :D






1 komentarz:

  1. o jaaaa... choinka cudna!! jaka srakowata skarpeta! wygląda przecież bardzo tradycyjnie :D znając mnie pierwsze co to bym dotknęła tego elfa będąc dzieckiem :P

    OdpowiedzUsuń